HONDA CRF250R - motocyklowa siłownia
- victorskymoto
- 25 sty 2019
- 3 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 26 sty 2019
CRF250r – motocyklowa siłownia
„Siema stary” – słyszę w słuchawce odbierając telefon sobotniego poranka. A no tak, obiecałem kumplowi wymienić linkę sprzęgła w jego cross’ie. Potwierdzam tylko jego przybycie i szybko schodzę do garażu. Słyszę ten dźwięk, no wiem, że już jedzie, ale kompletnie mnie on nie przekonuje. Dźwięk litrowych V-łek to jest to, co mogłoby mnie codziennie usypiać i budzić. Ale my nie o tym, trzeba zrobić robotę, która zaczęła się niewinnie.

„Siostro, podaj 10tkę”
Zbita piona, motocykl stoi już w garażu i zaczynamy operację. Jesion dawaj 10tkę. Zaczęło się. Garaż, w głośnikach Dire Straits i ogromny uśmiech. Robota prozaicznie prosta, szybka wymiana, a potem chwila zabawy z regulacją. Poszło jako tako, bo przecież w garażu nic nie idzie idealnie. Czas na testy. Kilka próbnych przejażdżek właściciela, trochę kręcenia regulacją i mamy to. I tutaj moja praca miała się skończyć, ale na szczęście się zaczęła. „CBR za CRF?” Namówił. Zmiana ciuchów i dajemy sobie 3 godzinki na zapoznanie, które znacznie się wydłużyły. Ruszam..

Jak zostałem Kevinem
Co to za pozycja? Nogi tak wysoko? Kierownica szeroka, wszystko trzęsie. Miałem tylko jedną myśl, „w co ja się wpakowałem”. Chwila wolnej jazdy, przyzwyczajam się, mając pod nosem na ten moment nietęgą minę. Czas zjechać z asfaltu i odkręcić manetkę, ciekawe co potrafi to cacko. Odkręcam i nie żałuję. „Ja pie*dole, jakie to jest wspaniałe!” – to jedyna myśl, która mi wtedy towarzyszyła. Przy odkręcaniu gazu, nie idzie, no po prostu się nie da jechać na dwóch kołach. Zresztą, CRF’a sama tego nie chce i ciągle prowokuje nas do jazdy na jednym kole. Coś pięknego, szczególnie dla osoby, która woli mocniej użytkować tylnią oponę. To był przełomowy moment, po którym wiedziałem, że się dogadamy. Wjeżdżam na wyboistą drogę, gdzie po raz kolejny ochoczo dodaję gazu przelatując przez wszystkie dziury i koleiny. Gdybym mógł jakoś opisać siebie w tamtym momencie, to nawiązałbym do Kevina, który krzyczy w specyficzny dla siebie sposób na widok złodziei. Ja pod kaskiem wyglądałem tak samo i mało brakło, a sam zacząłbym krzyczeć.

Nie każde drzewo pasuje
Po chwili wygłupów i całkowitej frajdy, zacząłem zabierać się do CRF’y z innej strony. Ale najpierw się zatrzymałem. Mimo dobrej kondycji, nie dałem rady. Po kilkunastu minutach żwawej jazdy bolało mnie wszystko i sapałem przy tym jak emeryt wchodzący z zakupami na 4 piętro. Zsiadam, czas na odpoczynek. Ku*wa, przecież tu nie ma stopki. Po raz kolejny procedura odpalania, ubierania i szukania dogodnego drzewa, o które oprę motocykl. Udało się. Chwila oddechu i zabieram się za oględziny. 4suwowe 250cm3 zasilane gaźnikiem naprawdę daję radę. Mimo wieku motocykla „apsiaki” nadal całkiem dobrze wybierają dziury i sprawiają, że prowadzeniem i zwrotnością nadal nadąża za młodszymi kolegami. Waga na sucho to 92kg, co przy mojej CBR sprawia, że czuje się, jakbym zabrał rower młodszemu bratu, chociaż siedzisko w porównaniu do motocykli drogowych mamy tutaj naprawdę wysoko. Zresztą byłem tak wtedy podjarany, że techniczne oględziny ograniczyłem do minimum, przecież wszystko znajdziecie na necie. Ja chciałem znowu wsiąść i znowu przelatywać nad dziurami. Kilka kopnięć kopką i jadę dalej, biegi w porównaniu do cebeerki wchodzą tragicznie, ale to kwestia moich kiepskich butów. Mimo tego nie miałem z nimi żadnych problemów, ale różnica jest diametralna. Hamować to hamuje, ale każde hamowanie tyłem kończy się uślizgiem. Fajna sprawa do trenowania i na pewno ma fajne odzwierciedlenie w jeździe torowej. Z każdym kolejnym kilometrem czułem się pewniej, jeszcze chętniej pokonywałem kolejne kilometry, coraz śmielej wjeżdżałem pod większe górki i szybciej pokonywałem zakręty. Nie ma tutaj żadnej zbędnej elektroniki, więc za wszystko odpowiadamy sami. Mimo tego i tak miałem wrażenie, które zresztą później chcąc lub nie sprawdziłem na własnej skórze – CRF wybacza naprawdę duuuuże błędy i właśnie za to ją polubiłem - za prostotę, łatwość prowadzenia, namawianie do jazdy na jednym kole, a przede wszystkim za uśmiech na twarzy, który mi sprawiła. Frajda z jazdy jest niesamowita!

Ale co z tą siłownią?
Po wypaleniu kolejnego baku, jazdy na zmianę z przerwami (obiecuję, że kiedyś sprawię sobie taką siłownię) wróciłem do domu. Problem był taki, że nawet nie miałem siły się uśmiechnąć, ręce były maksymalnie wyjechane, nogi bolały i po raz kolejny dałem się złapać na brak stopki. Ehh, gdyby on był mój wolałbym go wtedy położyć na ziemi. Ale dostałem wycisk, przy czym jednocześnie zastrzyk energii i uczucie wolności nieporównywalnej z jazdą motocyklami drogowymi. Brudny, zmęczony i obolały, a na dodatek z pustym karnistrem na plecach zakończyłem przygodę z CRF 250f. GENIALNA SPRAWA! 2 w 1, motocykl i siłownia. Taki argument musi sprawić, że każda żona czy dziewczyna musi pozwolić Wam na zakup cross’a, mimo tego, że po pierwszych przejażdżkach i kilkudniowych zakwasach, będziecie go wszystkim zachwalać, ale będąc samemu i wiążąc sznurówki czy odkręcając słoik puścicie taką wiązankę, że sami będziecie pod wrażeniem znajomości waszej łaciny. Ale czego się nie robi dla sześciopaka i dla swojej kobiety! Taką siłownię to ja rozumiem!

Comments