Motocyklowy trening na PitBike
- victorskymoto
- 27 kwi 2019
- 5 minut(y) czytania
Sezon motocyklowy ruszył już pełną parą. Coraz częściej za oknem mamy temperaturę powyżej 20*C, która namawia nas do jazdy. Chyba wszyscy rozpoczęli sezon po zimowym śnie, który nigdy nie wychodzi nam na dobre – dodatkowa masa (masa wrogiem przyśpieszenia PAMIĘTAJCIE!), brak ‘wjeżdżenia’ się w motocykl, strach, no i oczywiście wszędobylski piach i resztki po ‘AKCJI ZIMA’, sprawiają, że pierwsze kilkanaście, a nawet kilkaset kilometrów wygląda tragicznie. Wszystkie te czynniki odbierają nam przyjemność z jazdy – zła pozycja, bolące nadgarstki i sztywność za kierownicą. Każdy motocyklista na uporanie się z tym ma swoje sposoby - niektórzy biegają, jadą na tor, chodzą na siłownie lub powoli ‘wjeżdzają’ się w sezon nakręcając kolejne kilometry. Ostatnio bardzo modne stały się treningi na PitBike i właśnie ja, przy okazji selekcji do startów w Pucharze Polski PitBike postanowiłem sprawdzić czy treningi na tych małych motorkach są naprawdę tak fajne i pożyteczne, jak wszyscy opowiadają. Nie wiedziałem czego się spodziewać, byłem zmieszany, bo zdecydowanie bardziej kręcą mnie motocykle duże, mocne i ważące ‘swoje’, niż coś co przypomina bmx’a młodszego brata. Nie wiedziałem czy w ogóle się na niego zmieszczę, czy kolanami nie wybiję sobie zębów, ale w końcu chciałem to sprawdzić na własnej skórze, bo dotychczas pitami wykręciłem tylko kilka ósemek na torze w Bydgoszczy. No to jedziemy z tematem – kierunek Canpol Extreme Chojnice.

First touch
PitBike jest praktycznie odzwierciedleniem normalnych motocykli, największa różnicą jest 1bieg – tutaj znajduje się on nad biegiem neutralnym – odpowiednio N – 1 – 2 -3 – 4. Reszta jest identyczna. Oczywiście pozycja jest kompletnie inna, wszystko jest tak jakby, hmm pomniejszone kilka razy, co na samym początku jest trochę niekomfortowe. Kolana mamy bardzo wysoko, praktycznie na wysokości kierownicy, która jest bardzo szeroka. Dźwignie zmiany biegów i hamulca są bardzo blisko, więc bez regulacji niestety się nie obejdzie. Ja niestety nie miałem tej możliwości, aby dostosować pitka pode mnie, więc musiałem zadowolić się tym co po prostu miałem. Pierwsze okrążenia były dziwne, byłem mocno zmieszany, bo prowadzenie tego małego rowerka z silnikiem jest zupełnie inne niż pełno litrażowego motocykla. Tutaj nie musimy używać siły do szybkiego przerzucania motocykla z jednego winkla w drugi o czym szybko się przekonałem wychodząc z prawego winkla na szybki lewy na prostą startową. Nawyk używania siły do przerzucenia, sprawił, że podniosłem cały przód motocykla przekładając się na lewy winkiel, który pokonałem na jednym kole i opadając na ziemię zaliczyłem pierwszą dzidę – no i oczywiście nie ostatnią.

Kolejne sesje
Na kolejnej sesji znałem już nitkę toru, poznałem już prowadzenie PitBike i zasadę jego zachowywania, co pozwoliło mi na szybszą jazdę. No i właśnie w tym momencie zaczęły się schody, a raczej cała zabawa. Coraz agresywniejsza jazda sprawiła, że w końcu tylne koło zaczęło wchodzić w uślizgi, które były do przewidzenia, a w dodatku łatwe do opanowania. ALE CZAD! Naprawdę na wyjściach czułem się co najmniej jakbym jechał na światowych torach w kategorii królewskiej. No dobra, nie wyglądało to aż tak widowiskowo jak myślicie, ale uślizgi były mocno widoczne, a do tego niesamowicie satysfakcjonujące, bo nawet jak przegiąłem i normalny motocykl wysadziłby mnie z siodła widowiskowym high-side’m, to dla Pita było to całkowicie normalne, a jego waga i rozmiary sprawiały, że można było mocno przeginać, przy czym trenować w bardzo bezpiecznych warunkach. Każdy błąd, wywrotka czy zderzenie z innym rajderem kończy się upadkiem na tyłek lub wjazdem w opony. Rewelacja! Bezpieczeństwo, brak kosztów, niesamowity fun i rozwój.

Trening czyni mistrza
Od wolnych sesji, poznawania nitki toru, aż po uślizgi, a na koniec po przejazdy przez niewygodne miejsca na torze, przecież może spaść deszcz, może być plama oleju, co sprawi, że naszą optymalną nitkę będziemy musieli mocno skorygować. Bardzo, bardzo fajne ćwiczenie, które jest niesamowicie ważne w jeździe drogowej. Pewnie każdy z Was spotkał się z momentem, gdzie w szczycie winklu ukazuje wam się kamień, plama po oleju czy wielka dziura, którą musimy bezpiecznie ominąć. To też na celu miało to zadanie. Czas tutaj nie był najważniejszy, a umiejętność zmiany toru jazdy, niewygodne dohamowania czy szybkie prostowanie motocykla, a następnie mocne złożenie, aby dobrze pokonać resztę zakrętu. Samo ściganie się na PitBike to było spełnienie moich wyścigowych marzeń. Nie, nie chodzi tu przecież o prędkość, a o strategię wyścigową, wjeżdżanie pod łokieć i inne głupie pomysły, które robi się, aby wyprzedzić. Mimo, że motorki nie posiadają lusterek, to doskonale czujemy oddech rywala na plecach. Wiemy, że jest blisko i będzie atakował – ale znamy nitkę toru, wiemy gdzie możemy blokować wewnętrzną, a gdzie jechać szeroko i pozwolić się wyprzedzić po wewnętrznej, aby go skontrować zacieśniając zakręt. To był zdecydowanie najlepszy moment całego dnia, gdy ganiając się z jednym z instruktorów, nie dość, że musiałem się skupiać na dobrym tempie, to dodatkowo mieć strategię na pojedynek z nimi, bo każdy błąd na tak małym i ciasnym torze po prostu skończyłby się ogromną stratą. Samo wyprzedzanie to poezja, wciskanie się dosłownie pod łokieć, zderzenia w zakręcie to drobnostka. Podnosisz pita, zbijasz ‘pięć’ i jedziecie dalej.

Dla kogo?
Nie powiem, że dla wszystkich bo tak nie jest. Osoby wysokie lub puszyste mogą mieć problem z jazdą na ‘picie’. Miniaturowe rozmiary motocykla w tym przypadku będą jego minusem wykluczając takie osoby z treningów. Skoro nie dla nich to dla kogo? Dla dzieciaków! Dla najmłodszych adeptów motocykli, które chcą w bezpieczny i kontrolowany sposób, przy niskim nakładzie finansowym poczuć nutkę motocyklowych wyścigów. PitBike również skierowane są dla osób jeżdżących na torach i chcących poprawiać się o kolejne sekundy. Możliwość robienia rzeczy, które na dużym sprzęcie byłby naprawdę ciężkie do wykonania, a przede wszystkim mocno poczulibyśmy je po kieszeni, gdyby nam się to nie udało. Pitki skierowane są dla wszystkich osób, które jeżdzą motocyklem. Posłużą nam do zabawy, nauki, nabrania poprawnych nawyków, przy czym pozbawią nas strachu przed treningową wywrotką i poprawią naszą pewność jeżdżąc po drogach publicznych. Zdecydowanie jestem zwolennikiem trenowania i ‘fisiowania’ na obiektach do tego stworzonych, po to są budowane, abyśmy z nich korzystali, uczyli się i byli coraz lepszymi kierowcami. Co jeszcze? Po zimie świetnie zweryfikuje Waszą kondycję i ‘nic nie robienie’ przez cały ten czas. DAMN, skurcze jakie miałem w dłoniach podczas jazdy były okropne, bolało wszystko, ale o to w tym chodziło – aby dało pozytywnego kopa do pracy nad sobą przed nadchodzącym sezonem motocyklowym. Mimo wszystko, dalej uważam, że do mojego stylu jazdy pasują motocykle pełno litrażowe, czuję się na nich lepiej i pewniej, ale jeśli pojawi się ponowna okazji treningu na PitBike, nie zawaham się i na pewno skorzystam.
PS. 1 Żeby nie było tak kolorowo, uważajcie na tory zamknięte, na których nie ma wentylatorów – smród i hałas są po godzinie nie do wytrzymania, co sprawia, że każdą wolną chwilę zamiast na odpoczynek musimy poświęcać na wyjście na świeże powietrze. Nasi kibice też nie będą zachwyceni tym smrodem – boląca głowa szybko wykurzy ich na zewnątrz i resztę zmagań będą oglądać przez okna. Tak też było w moim przypadku.
PS. 2 Szukam sponsora do startów w Pucharze Polski PitBike $$$$$$$$$$$$ :)





Comments