Mój pierwszy raz... NA TORZE!
- victorskymoto
- 10 lut 2019
- 4 minut(y) czytania
Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak bardzo czekałem na ten dzień. Oczekiwanie na gwiazdkę i prezenty pod choinką to przy tym pikuś, ale pewnie też to znacie, milion myśli na minutę, ciężko zasnąć, aż w końcu budzisz się rano i wiesz, że to jest moment, na który tyle czekałeś. Długo myślałem nad wyjazdem na tor, ale znając siebie wiedziałem, że moja CBR może już nie wrócić w takim stanie w jakim była. Do tego coraz bardziej uświadamiałem sobie, że robiąc to co robiłem na drogach stało się dla mnie rutyną i zatrzymałem się w miejscu. Brakowało mi zweryfikowania moich umiejętności i mocnego kopa, który mnie napędzi do podnoszenia techniki jazdy. Nadarzyła się idealna okazja, żeby rozpocząć moją przygodę z torem, której nie mogłem zaprzepaścić. MotorMania i Circle K zapoczątkowało moją miłość do toru, która trwa do dziś. 9 dzień lipca 2018 roku, to dzień, który bardzo mocno namieszał mi w głowie co do jazdy motocyklem, tylko dlaczego?
Drogowe winklowanie
Słowem wstępu nigdy nie miałem problemów ze sportową jazdą po winklach, nie miało to dla mnie różnicy czy jechałem 50tką TZR czy 600, a serpentyny pokonywałem na kolanie. Nie ważne czy jadąc z włączoną opcją „SPORT” czy z jednorazowym grillem pod kombinezonem, każdy winkiel wyglądał tak samo, do czasu.. Do czasu aż pojawiłem się w mocno podbramkowej sytuacji, która dała mi do zrozumienia, że nie ważne jak dobrej jakości jest asfalt, jak wyprofilowany jest zakręt czy jak bardzo będziemy uważać – droga nigdy nie będzie bezpieczna dla sportowej jazdy. Pewnie każdy widział krążący po Internecie filmik, gdzie ukazane są niebezpieczeństwa czekające na nas na publicznych drogach – przystanek, bariera energochłonna, piasek czy rozlany olej może sprawić, że nas sezon może się skończyć bardzo szybko, a do domu w najlepszym przypadku wrócimy jadąc na sygnale. To daje do myślenia.

Przygotowania
Nie da się opisać jak bardzo byłem napalony na wyjazd na tor, gdybym mógł to miesiąc wcześniej przygotowałbym motocykl i podziwiał jak stoi na przyczepce. Jako, że mam motocykl w 100% drogowy był lekki strach, ale znając mój styl jazdy, musiałem zrobić wszystko żebym po powrocie, miał na czym dokończyć sezon. Wszystkie pierdoły zostały pościągane, lusterka, kierunki, sety pasażera, ale nie w celu utraty wagi, lecz dla zaoszczędzeniu kilku stówek w przypadku crasha. Zamontowałem klatkę, o której długo już myślałem. Mocowanie crash-padów w F4 jakoś mnie nie przekonuje, a nawet w przypadku głupiego ślizgu chciałem ochronić dekle. Opony zostały wymienione na odpowiednio najlepszą oponę wg internetowych torowych ekspertów, czyli PP 2CT na przodzie! Największy błąd mojego wyjazdu, przez pierwsze poznawcze sesje nie było z nią problemu. Jednak po poznaniu nitki trasy i kolejnych okrążeniach na 110%, a następnie na kolejnych okrążeniach pod skrzydłami Pejsera wypięła się na mnie. Puściła na wolnym, mocnym lewym winklu tuż przed ostatnim zakrętem na torze. Świetnie. Na tyle SuperCorsa, która sprawowała się naprawdę świetnie. Uślizgi na wyjściu na prostą startową były tak przewidywalne i kontrolowane, że dzięki tej oponie mogłem skupić się na jak najszybszym okrążeniu i dobrej nitce przejazdu, nie myśląc o problemach z przyczepnością. A co do klatki, jest naprawdę fajna i mocno uchroni nasz motocykl przed ślizgiem, ale uwierzcie mi, że jadąc złożonym w winklu dźwięk trącej o asfalt klatki nie należy do przyjemnych, a i zaczyna mocno ograniczać nasze złożenie w zakręcie. Oryginalnie montowane sety szybko zostały ukrócone, nie kłamiąc Was o dobrego „centa”, tak samo jak slidery na butach.

Jak zrzucić 3kg w ciągu jednego dnia?
Motocyklowy kombinezon, ponad 30*C i track day trwający od 10-17. Do tego ja, który wielokrotnie naciągał o kilka minut swoje sesje, wjeżdżając do następnej grupy. Byłem w transie, w pięknym transie, który zamknął mnie tylko i wyłącznie na myśleniu o kolejnym wjeździe na tor. Rozgrzewkowe kółko i znowu maks, kilka dubli, powrót do pit lane na konsultację z instruktorami i znowu manetka odkręcona na full. Uwierzcie, że mimo takiego upału i przerzucania 200kg motocykla z prawej na lewą nie miałem dość. Nie chciałem jeść, pić, odpoczywać. Chciałem tylko zaliczać kolejne okrążenia mając jeszcze lepszą nitkę przejazdu, kręcąc jeszcze lepszy czas i po raz kolejny dublować zawodników. No i co z tego miałem? Widok wyrazu twarzy mojego taty był bezcenny. Wtedy robiłem to nie tylko dla siebie, ale też dla niego, widząc ile sprawia mu to uśmiechu na twarzy i dumy. A mama? Była, do końca drugiej sesji…

Safety First
Poczucie bezpieczeństwa jakie daje nam tor jest naprawdę nie do opisania. Na drodze nie jesteśmy w stanie się tak rozluźnić i skupić na przejeździe nawet w 5%. Poznawanie granic swoich, opon i motocykla jest tak ciekawym doświadczeniem, że mimo, iż mamy wrażenie, że lepiej się już nie da, to mamy nadal ogromny zapas, a największe ograniczenie jest w naszej głowie. Możliwości zwykłych, drogowych opon, bez żadnego grzania kocami jest bardzo duża, a wykorzystanie ich na drodze nie jest możliwe. Świadomość, że jesteśmy bezpieczni pozwala nam się skupić tylko i wyłącznie na poprawnej pozycji, szybszym pokonywaniem winkli i pracą nad hamowaniami. Jeździmy z czystą głową i podnosimy swoje umiejętności, które zaowocują, gdy wrócimy na drogę.

Dla każdego, bez wyjątków
Każdy, ale to absolutnie każdy motocyklista bez względu na styl jazdy i motocykl powinien wziąć udział w szkoleniu na torze. Pod okiem instruktorów mocno poprawimy się nie tylko od strony technicznej, ale również nabierzemy dobrych nawyków i poznamy granicę, której nam przekraczać nie wolno. Z góry przepraszam Was tylko za jedno, że pierwszy wyjazd na tor, na pewno nie będzie Waszym ostatnim.

Pro tip dla innych pierwszych razów
1. Nigdy nie jedźcie na kołach – nie ważne czy niewielki ślizg czy Wasze moto pójdzie w kozły, efekt może być ten sam. Nawet pęknięta dźwignia sprzęgła czy hamulca może skutecznie uniemożliwić Wam powrót na kołach. Poza tym po kilku godzinach przerzucania z jednej strony na drugą 200kg nie będziecie mieli ochoty pokonać choćby kilometra po publicznej drodze.
2. Skrzynka z narzędziami – podobnie jak wyżej, niektóre awarie da się usunąć na miejscu, dlatego warto mieć podstawowe narzędzia i przybornik torownika – trytyki i powetape.
3. Ciśnieniomierz – podstawa do jazdy na torze. Nawet na pierwszy raz będziemy musieli zmniejszyć ciśnienie w oponach i kontrolować je przez cały track day. Ciśnienie podczas takiej jazdy mocno wzrasta, co wypłynie na przyczepność naszych opon
4. Dobre opony – do ostrzejszej jazdy musimy zainwestować w dość dobre i świeże opony, które zapewnią nam bezpieczeństwo. Tutaj działa również magia, nawet nie będziemy wiedzieli kiedy, a połowy bieżnika już nie będzie.
5. Drugi kierowca – wyjazdy na tor często są rano i późno się kończą, a wysiłek na nich jest naprawdę duży. Jeśli masz do pokonania dużo kilometrów, znajdź kierowcę, który przed i po jeżdżeniu zawiezie Ciebie i Twoją maszynę do domu.

Comments